poniedziałek, 2 lipca 2012

Dziś post o tytule "Tost"

Po niespełna miesięcznej przerwie wracamy do blogowania. Wiele w tym czasie się wydarzyło, bo i urlop taty, podczas którego trochę pojeździliśmy. Ale przede wszystkim kluły się ważne sprawy, o których jeszcze wspomnieć nie mogę, ale obiecuję, że wspomnę lada moment.
Jak już powiedziałam, szyki ponownie zwarte, wracamy do boju z okrzykiem wojennym na ustach.
Dziś ten okrzyk brzmi: "tost!, tost! tost!"
Niby nic specjalnego, ale jakież to dobre.
Paluszki lizać!

Tost francuski z serkiem mascarpone i brzoskwinią.
(porcja dla dwóch osób)

Składniki: 
3 kromki pieczywa tostowego (nie musi być pierwszej świeżości, a wręcz zaleca się żeby nie było)
2 jaka
mleko (na przysłowiowe oko - objętościowo powinno go być tyle co jaj)
3 łyżki serka mascarpone
2 łyżeczki cukru pudru
brzoskwinia
1 łyżka masła sklarowanego

Sposób przygotowania:
Jaja wbić do dużego naczynia i roztrzepać. Dodać mleko, wymieszać. Pieczywo umieścić w naczyniu, lekko nacisnąć, aby mogło nasiąknąć masą, obrócić i ponownie nacisnąć. Pozostawić w naczyniu kilka minut.
W międzyczasie wymieszać serek z cukrem. Obrać brzoskwinie i pokroić na plastry. Odstawić.
Na patelni rozgrzać masło (masło może być tez zwykłe, ale tosty mają ogromną tendencję do... rzekłabym... nadmiernego brązowienia, stąd rada, aby było to jednak masło klarowane). Na rozgrzanym tłuszczu umieścić tosty i smażyć z każdej strony kilka minut - aż będą złociste.
Na toście ułożyć plastry brzoskwini, przykryć pierzynką z serka i serwować na ciepło.
Smacznego!

Dla spotęgowania efektu dorzuciłam garść jagód.
Jaaa, gut!

Migawka zachowała ogromną czujność i mnie - zaraza jedna! - przyłapała.
 

2 komentarze: